Jordania była na mojej liście podróży do zrealizowania od paru lat. Mieliśmy z przyjaciółmi jechać tam już w ubiegłym roku, ale przeszkodziła nam pandemia koronawirusa. Przełożyliśmy te plany na ten rok. I udało się. Polecieliśmy w pierwszej połowie marca.
Jako że pandemia się nie zakończyła, podczas odprawy musieliśmy wypełnić deklarację zdrowia i formularz lokalizacyjny oraz wygenerować kod QR, który sprawdzano podczas boardingu. Do Jordanii obowiązkowe było też ubezpieczenie podróżne, obejmujące koszty opieki zdrowotnej, w tym leczenia COVID-19.
Obywatele Polski na wjazd do Jordanii potrzebują wizę. Można się o nią starać w konsulacie w Berlinie, ale wychodzi bardzo drogo, bo do kosztu samej wizy trzeba doliczyć koszt kuriera. Znacznie łatwiej i taniej załatwić to po prostu na granicy. Bez problemu możemy otrzymać tzw. wizę on arrival - po przylocie na lotnisko.
Jeszcze inną, znacznie lepszą moim zdaniem, opcją jest kupno Jordan Pass. Jest to szczególna wejściówka, który zawiera wstęp do największej atrakcji kraju, czyli Petry oraz ponad 40 innych atrakcji. Co ważne, zawiera także opłatę wizową. Wydrukowany lub wgrany na komórce Jordan Pass pokazujemy na granicy i dostajemy pieczątkę z wizą, bez dodatkowych opłat.
Jest kilka rodzajów Jordan Pass. Różnią się liczbą dni, jakie zamierzamy spędzić w Petrze, co oczywiście wpływa na cenę. My kupiliśmy 1-dniową Jordan Wanderer w cenie 70 JOD, czyli ok. 420 PLN.
Co do samej podróży z Polski do Jordanii, polecieliśmy bezpośrednio Ryanairem. Lot trwa 3 godziny i 40 minut. Tyle co z Krakowa do Malagi.
Na lotnisku wszystko jest dobrze zorganizowane. Warto zaznaczyć, że jest tutaj bezpłatne nielimitowane wi-fi. Możemy od razu połączyć się z siecią, sprawdzić aktualne informacje na przykład o rozkładach jazdy, czy po prostu płacić kartą za pośrednictwem telefonu.
Z bramek wychodzi się wprost na biura operatorów komórkowych. Mają oni specjalne oferty dla turystów. W marcu 2022 r. najtaniej wychodziła oferta Orange. Ja akurat wybrałem Short Visit Line, która za 10 dinarów, czyli ok. 60 zł dawała 15 GB Internetu, 60 minut rozmów lokalnych, 60 SMS-ów i 20 minut na połączenia międzynarodowe. Całkiem przyzwoicie.
Warto wspomnieć o lokalnej walucie, czyli dinarze jordańskim. W marcu za 1 dinara trzeba było dać ok. 5,60 zł. W praktyce trudno byłoby w Jordanii wymienić złotówki, najlepiej wziąć ze sobą dolary, euro lub funty. Lepiej jak najrzadziej wybierać pieniądze z bankomatów na miejscu, z uwagi na bardzo wysokie prowizje. Lepiej to zrobić w banku. My zrobiliśmy to już na lotnisku. Kantory i biura wymiany prowadzone przez banki są zlokalizowane po prawej stronie hali przylotów.
Samochodem przez kraj
Obok nich znajdują się biura wynajmu samochodów. Polecam ten sposób podróżowania. Wychodzi drożej niż transport publiczny, ale nie musimy się martwić o bilety, przesiadki, zgrywać godzin odjazdów, tłuc z bagażami. Na początku trochę się obawiałem jeździć po jordańskich drogach, zwłaszcza że Jordańczycy mają opinię kierowców, którzy uważają, że to oni są najważniejsi na drodze. Być może w miastach tak jest. Na drodze z dwoma pasami zdarzają się w praktyce samochody ustawione jakby ich było pięć!
Jednak poza miastem na pewno się pilnują. Może z powodu montowanych dosłownie wszędzie progów zwalniających. Wyobraźcie sobie u nas taką drogę E4 albo S7 usiane w pobliżu miast i wiosek progami zwalniającymi.
Limity prędkości: 50 km w terenie zabudowanym, 90 km - w niezabudowanym, 110 km - na autostradzie. Pasażerowie nie muszą mieć zapiętych pasów, światła włączamy, kiedy uznamy, że się ściemnia.
Zdarzają się też kontrole policyjne jak również bezpieczeństwa, zwłaszcza w zachodniej części kraju. Być może kiedyś było ich więcej. Podczas naszej podróży minęliśmy takich punktów ledwie kilka. Należy wtedy zwolnić, czasem nas zatrzymają i zapytają, kim jesteśmy, gdzie jedziemy. Nas zatrzymali tylko raz jak dojeżdżaliśmy do Wadi Rum. Byli mili i uśmiechnięci.
Generalnie, odniosłem wrażenie, że Jordańczycy są bardzo miłym i przyjaźnie nastawionym do przyjezdnych narodem. Może tak jest tylko w stosunku do turystów? Nie wiem. Wiem natomiast, że nie we wszystkich krajach tak jest, nawet tych żyjących z turystyki..
Przez siedem dni podróżowaliśmy po Jordanii wynajętym samochodem. Po przylocie od razu pojechaliśmy na drugi kraniec kraju, na samo południe, do Akaby. Stamtąd ruszyliśmy do Wadi Rum, Wadi Musa, Petry, nad Morze Martwe i skończyliśmy na stolicy, Ammanie.
Akurat tyle, żeby poznać najciekawsze miejsca i doświadczyć nowych rzeczy.
Jak wyglądała nasza podróż, co zrobiło na nas największe wrażenie - o tym w następnej części.
Program podróży obejmował kilka punktów
- Akaba - miejscowość nad Morzem Czerwonym,
- Wadi Rum - pustynia, przejazd wielbłądami,
- Petra - zwiedzanie jednego z cudów świata,
- Swemeh, Morze Martwe,
- Amman - stolica kraju.
Parę słów o jedzeniu
- mansaf - tradycyjna arabska potrawa z jagnięciny gotowana w sosie na bazie jogurtu lub śmietany, z przyprawami, podawana z ryżem lub kaszą bulgur; powinno się jeść rękami, używając chleba.
- mezze (przystawki): pasta mutabal na bazie bakłażana z dodatkiem tahini, jogurtu naturalnego, czosnku, soku z cytryny, oliwy i przypraw / piklowane warzywa, paszteciki z mielonego mięsa baraniego, sałatka z fasoli, hummus podawany na kawałkach podsmażanej pity (tzw. fattet hummus)
- baba ganoush - pieczony bakłażan, zmiksowane pomidory, natkę pietruszki, czasem papryka, je się najczęściej z chlebem
- kebab z jagnięciny,
- kibba naja - tatar z baraniny z tartą pszenicą
- kofta - grillowane, intensywnie doprawione kiełbaski z mięsa mielonego; często przykryte są plasterkami ziemniaków, polane gęstym sosem tahini i razem zapiekane.
- fatteh (fette) - pasta, pieczywo zmiksowane z ciecierzycą, jogurt, orzeszki, odrobina kminku i prażone grzanki chleba na wierzchu. Najczęściej serwowane na śniadanie. Je się go łyżką, bez chleba.
- labneh - prosta pasta, jedzona głównie jako śniadanie, ale także jako sos do mięs. To kwaśny i bardzo gęsty jogurt, który je się z pitą. Często dodawane są przyprawy, np. mięta czy też polewany jest oliwą z oliwek.
- falafel - podobny najlepsze robią w Jordanii; ciecierzyca z aromatycznymi przyprawami, formowana w kuleczki. Są one smażone na głębokim oleju, serwowane samodzielnie jako przekąska lub jako wkładka do kanapki.
- tabbouleh – sałatka w Jordanii. Głównym składnikiem jest drobniutko posiekana natka pietruszki i posiekane listki mięty. Do tego dodawane są skrojone pomidorki, czasem dodaje się zielonego ogórka. To wszystko jest wymieszane razem z sokiem z cytryny, czosnkiem i oliwą.
- fattoush - sałatka, składa się z sałaty, pomidorów, ogórka zielonego, czasem dodawana jest także zielona cebulka i rzodkiewka. Całość posypana jest grzankami i polana octem balsamicznym.
- shrak / markook / pita - nie ma uczty w Jordanii bez lokalnego pieczywa, zrobiona jest z mąki pszennej, żółtek i soli; podawana zawsze
- manakish - ciasto wypiekane w piecu, pokryte lokalnym serem lub mieszanką przypraw za’atar. W skład tej mieszanki wchodzi głównie tymianek, ale także sezam i inne przyprawy. Niezwykle aromatyczne danie i świetne jako przekąska czy śniadanie.
- ara’yes - grillowane mięso, głównie jagnięcina, chrupiąca i soczysta. Serwowana najczęściej na picie, przykryta kolejną warstwą pity. Bardzo często podawana z grillowanymi warzywami: pomidorami, cebulą, papryką.
- shish kebab - najczęściej robiony jest z mielonej jagnięciny, zmiksowanej z przyprawami i natką pietruszki, następnie grillowane, najczęściej nad węglem
- knafeh - robiony z kremowego serka i różanych aromatów. Jest on panierowany, smażony, polewany miodem i bardzo często sypany pokrojonymi pistacjami. Serwuje się go na ciepło
- baklava - chrupiące ciasto najczęściej serwowane z orzechami, pistacjami i mocno polane miodem; bardzo słodkie i syte.
x