TEXT AVAILABLE ALSO IN ENGLISH
DISPONIBLE TAMBIÉN EN ESPAÑOL
TEXTO DISPONÍVEL TAMBÉN EM PORTUGUÊS
Warto wiedzieć
Egipt jest olbrzymim krajem, jego powierzchnia to 1 mln km kw., a więc jest ponad trzykrotnie większy od Polski. Większa część to pustynia, stąd miasta, zwłaszcza Kair są niesamowicie przeludnione. Ludność Egiptu to obecnie ok. 82 mln, z czego jedna czwarta mieszka w aglomeracji, którą tworzy stolica.
Wiza, a raczej opłata za wjazd do kraju, kosztuje 15$, kupuje się ją w okienku na lotnisku.
*Ambasada RP w Kairze, ul. Al-Aziz Usman 5, dzielnica Zamalek tel. +20 2/3417456, 3409583.
*Banki: czynne przeważnie w godz. 8.30-14.30, ale w większych miastach i miejscowościach turystycznych dłużej.
*Sklepy: zależnie od ruchu turystycznego. W centrum Kairu wiele sklepów jest zamkniętych w niedzielę. Sklepy spożywcze bywają czynne przez całą dobę.
*Waluta: funt egipski (LE lub EGP) na początku grudnia 2012 kosztował ok. 50 gr.
*Telefon: trzy największe sieci telefonii komórkowej to Mobinil, Vodafone i Etisalat. Korzystałem z Vodafone. Kupując starter i kartę najlepiej aktywować ją w sklepie, ponieważ trzeba zadzwonić lub wysłać SMS, a wiadomość zwrotna przychodzi po arabsku. Najlepiej zrobić to salonie firmowym, bo w małym punkcie sprzedaży niestety często oszukują turystów, zawyżając ceny starterów. Dla orientacji: w sieci Vodafone starter z kartą SIM i numerem telefonu oraz pakietem 2 GB do surfowania w Internecie kosztuje 35 LE.
Trasa
Te wakacje były połączeniem wygody z chęcią zobaczenia tego, co w Egipcie najciekawsze. Na dodatek cenowo bardziej opłaci się kupić wczasy, nawet jeśli część czasu poświęci się na wycieczki. Sam bilet w obie strony z Polski do Kairu kosztuje w promocji ok. 1600 zł, podczas gdy tygodniowe wczasy w opcji „all inclusive” – 1500. Wraz ze znajomymi zdecydowaliśmy się na dwa tygodnie w opcji „AI” (1800 zł), nie żal nam było na parę dni opuścić hotelu, bo i tak finansowano wyszło to taniej niż organizacja wszystkiego na własną rękę.
Wczasy kupiliśmy w firmie Alfa Star, w biurze w Krakowie (ul. Szlak 50). Wylot: 6 grudnia z Katowic godz. 11.45, przylot do Hurgady o 16.45 (czasu lokalnego, zegarek przestawiamy z 15.45). Powrót: 20 grudnia, wylot o godz. 7.30, przylot o 10.45 (czasu polskiego).
Nawiasem mówiąc, wszystkie zobowiązania biuro podróży wypełniło jak należy; wszystko odbyło się sprawnie, na czas i zgodnie z planem – zarówno podróż, jak i pobyt w Hurgadzie, włącznie z opieką rezydenta, Egipcjanina, który – a jakże – mówił po polsku.
Nawiasem mówiąc, wszystkie zobowiązania biuro podróży wypełniło jak należy; wszystko odbyło się sprawnie, na czas i zgodnie z planem – zarówno podróż, jak i pobyt w Hurgadzie, włącznie z opieką rezydenta, Egipcjanina, który – a jakże – mówił po polsku.
Po doświadczeniach z poprzednich podróży decydujemy się nie zwiedzać wszystkiego w dwa tygodnie, ale wybrać najbardziej interesujące nas miejsca:
- Hurgada – morze i słońce;
- Luksor – wycieczka z biurem i zwiedzanie świątyń i grobowców;
- Kair – zwiedzanie miasta i piramid w pobliskiej Gizie, wyprawa na własną rękę.
Hurgada
Niegdysiejsza wioska rybacka jest dzisiaj tętniącym życiem kurortem. Trudno podać liczbę mieszkańców; według Wikipedii w 2006 r. wynosiła 160.000, według innych źródeł nie przekracza 100 tysięcy. Rocznie przyjeżdża tu kilka milionów turystów, najwięcej z Polski i Rosji, ale też z innych krajów.
Panorama miasta |
Świadomie wybraliśmy dzielnicę Dahar, żeby poznać „tubylców”, a nie przebywać głównie wśród innych turystów. Lubimy poznawać inne kultury i zwyczaje, a poza tym od paru miesięcy uczę się języka arabskiego, więc była to też okazja do poćwiczenia.
Patio hotelu Triton Empire |
Wybieramy hotel Triton Empire. Opinie na jego temat na forach internetowych są różne, większość jest pozytywna. Nas pozytywnie zaskoczył. Nie wiem, czy ci, którzy narzekają spodziewali się luksusowych apartamentów, jakich naoglądali się w „Pretty Woman”, ale naprawdę nie było się do czego przyczepić. Jak na trzy gwiazdki całkiem przyzwoicie, a że hotel ma już swoje lata, trudno oczekiwać, że wszystko będzie błyszczeć i pachnieć nowością. Pokoje duże, sprzątane codziennie na błysk – chyba że my mieliśmy szczęście do sprzątacza. Jedzenia w bród, picia też – może nawet za dużo…
Z restauracji korzystamy w naszym hotelu i należącym do tej samej sieci Triton Empire Beach, przy którym jest plaża. Mamy do niej chyba z 200 metrów. Na dodatek podstawiają busa, który dowozi tych, którzy dbają o nogi. Pierwszy raz zresztą też wsiedliśmy, obawiając się, że do plaży będzie spory kawałek. Czekaliśmy na odjazd 5 minut, a jechaliśmy chyba 15 sekund… Później chodziliśmy pieszo.
Warto w tym miejscu dodać, że w Hurgadzie nie ma ogólnodostępnej plaży, wszystkie przynależą do jakiegoś hotelu lub resortu. Kto więc zdecyduje się tutaj na przyjazd na własną rękę (właściwie po co?) i będzie chciał popływać w morzu, będzie musiał podjechać do odległej o 30 km Gouny.
Wbrew obawom nie doświadczyliśmy tzw. zemsty faraona, mimo że jedliśmy wszystko jak popadnie – tyle że w hotelu. Podejrzewam, że bardzo dbają o higienę, bo gdyby wielu turystów miało problemy, od razu wpłynęłoby to na opinię o hotelowej restauracji. Jeśli mimo to kogoś dopadną problemy żołądkowe, miejscowi polecają środek „Antimal”.
O samym hotelu i pobycie wiele nie będę pisał. Wspomnę tylko, że trafiliśmy na wspaniałe towarzystwo, dzięki któremu nie nudziliśmy się. Generalnie stwierdzam, że wczasy z biurem w jednym miejscu to jednak opcja nie dla mnie. Wolę więcej adrenaliny, zwiedzania, przebywania wśród „localsów”.
Staraliśmy się zresztą wychodzić do miejscowych. Temu zresztą służył też pobyt w Kairze. Co innego wypić kawę w hotelu, a zupełnie innym przeżyciem jest chwila relaksu w miejscowej „kafejce” przy kawie, czy sziszy (czyli fajce wodnej) o smaku jabłka (jedyne 5 LE).
Informacje ogólne
Wiadomości na temat Hurgady jest w sieci mnóstwo, nie będę się tutaj rozpisywał. Generalnie miasto dzieli się na trzy główne części:
- Dahar – najstarsza część, znajdują się tutaj dworce autobusowe, poczta, Aquarium, kościół koptyjski, meczety, największy bazar. Tutaj warto się zatrzymać, jeśli chce się poznać bardziej arabskie oblicze miasta.
- Sakkala – nowsza część, główna ulica Sheraton Road; pełno tutaj hoteli, restauracji, banków i sklepów; plac Arousa z syreną na środku, ulica do morza prowadzi do odnowionej mariny.
- Village Road (Promenade, el-Memsha) – najnowsza część miasta, również pełna restauracji, hoteli i sklepów; w tej części znajduje się sklep wolnocłowy, gdzie turyści mogą robić zakupy do 48 godzin po przylocie.
Lotnisko
Po przylocie trzeba kupić wizę (patrz wyżej) i przejść kontrolę paszportową (kartę wjazdową wypełniamy już w samolocie). Nie mieliśmy problemu z dojazdem do miasta (tylko taksówki), bo biuro podróży podstawiło autokar.
W drodze powrotnej warto wiedzieć, że ceny są jak na Egipt strasznie wysokie. Kawa w restauracji przy odprawie może kosztować nawet 40 LE! Za bramkami bezpieczeństwa kosztuje o połowę taniej. Nie dajcie się też nabrać chłopakom, którzy żądają pieniądze za skorzystanie z toalety – są bezpłatne. Informują o tym czasem kartki po angielsku i francusku przyklejone przy wejściu, ale i tak im to nie przeszkadza i próbują naciągnąć tych, którzy nie znają języków.
Atrakcje
Samo miasto nie oferuje wiele:
*Kościół św. Marii, rytu koptyjskiego, w centrum Dahar, pięknie odnowiony.
*Aquarium – Akwarium Morza Czerwonego, Corniche 6, na północ od szpitala w Dahar; codz. 9-22/23; wstęp: 5 LE.
*Wyprawa łodzią ze szklanym dnem lub łodzią podwodną na oglądanie podwodnej fauny i flory; trwa ok. 2 godz.; cena: 30-50$ w zależności od opcji, łodzi i biura.
*Biura podróży oferują wiele wycieczek, w tym do Kairu (podczas naszego pobytu zawieszone ze względu na sytuację polityczną) i Luksoru, a nawet do Jerozolimy, wycieczki na Saharę połączone z przejażdżką quadem lub na wielbłądzie, wizytę w Aquarium czy delfinarium oraz wiele innych.
*W pobliżu znajdują się jedne z najpiękniejszych na świecie raf koralowych – wycieczki oferują wszystkie biura podróży; biura miejscowe mają niższe ceny. Najpopularniejsze są wyprawy na wyspę Giftuna, połączone z opalaniem się i 2-3 zejściami do wody na snorkeling; ceny: 19-35$ w zależności od biura. My wybraliśmy się z biurem LM Egypt (więcej o nim w części poświęconej Luksorowi). Wszyscy znajomi zachęcali i mówili, że warto obejrzeć rafy. I rzeczywiście bez zbytniej przesady mogę stwierdzić, że to jedno z najwspanialszych przeżyć, jakich doświadczyłem.
Snorkeling i podziwianie raf koralowych to niezapomniane przeżycie |
Transport
*Najtańszym środkiem są minibusy. Jeżdżą po kilku trasach przecinających miasto. W zależności od dystansu cena za osobę wynosi 1-2 LE.
*Taxi: oznakowane na pomarańczowo, krótkie dystanse w Dahar: do 10 LE, przejazd z Dahar do Sakkali: do 20 LE, dłuższe trasy w obrębie miasta (na przykład do Senzo Mall) do 30 LE.
*Komunikacja dalekobieżna – busy do pobliskich miejscowości, np. do Gouna (30 LE) odjeżdżają z placu niedaleko kościoła koptyjskiego; dworzec autobusowy znajduje się nieco dalej; wiele firm ma swoje biura – najlepiej zapytać o nie na miejscu. Ceny są zróżnicowane w zależności od operatora oraz standardu pojazdu.
Zakupy
W Hurgadzie jak przystało na miejscowość turystyczną na zakupy można się wybrać niemal o każdej porze dnia i nocy. Oczywiście, jak to w kraju arabskim, w cenie jest umiejętność targowania się. Nie chciałbym tutaj nikogo obrazić, ale ja tego co miejscowi uprawiają nie nazywam handlowaniem, tylko oszukiwaniem. Przez targowanie rozumiem oscylowanie w granicach 20-30 procent ceny. Żądanie na wstępie trzykrotnie więcej pieniędzy od turysty niż od miejscowego nazywam oszukiwaniem i naciąganiem.
Z drugiej strony, sami turyści rozpuszczają miejscowych płacąc wygórowane ceny, ciesząc się z każdego utargowanego funta. Nie! Tutaj trzeba ostro: żądają 100 funtów, zaproponuj 20!
Sprzedawcy rozkładają kramy na suku w centrum Daharu |
Dobra rada: nauczcie się liczebników i podstawowych zwrotów (typu: to bardzo drogo!) po arabsku. Wtedy sprzedawca nie wie, czy klepiecie z pamięci, czy jesteście tutaj dziesiąty raz i na tyle znacie lokalny rynek, że nie dacie się oszukać.
W naszym przypadku obie strategie skutkowały. Ale, nie chwaląc się, zdobyliśmy doświadczenie w sukach Marrakeszu i na targach w Mumbaju i Bangkoku. Na dodatek na tyle znam język, że nie było problemów z targowaniem – to dopiero satysfakcja!
(Zasada ostrożności w przypadku cen dotyczy zresztą nie tylko zakupów. Za byle kawę potrafią zawołać 10 funtów, podczas gdy kosztuje 2. Nam zdarzyło się to na dworcu autobusowym w Kairze, ale wtedy uznaliśmy, że na dworcu zwykle liczą za jedzenie i picie drożej niż w innych miejscach.)