Położona ok. 75 km od Bangkoku
Ajutaja, dawna stolica kraju, to miejsce w sam raz na jednodniową
wycieczkę. Jedziemy tam w poniedziałek 5 grudnia rano. Wracamy
wieczorem. Oglądamy ruiny tego co pozostało po dawnej świetności
państwa Tajów. Wycieczka do pradawnej stolicy nie była pewna do
końca, bo tegoroczna powódź obeszła się z Ajutają okrutnie.
Szybko jednak miejscowe władze z pomocą rządu centralnego i
wolontariuszy uporały się z uporządkowaniem terenu. Nic dziwnego,
wszak to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc przez turystów.
Ruiny starej stolicy zostały w 1991 r.
wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i
Przyrodniczego Ludzkości UNESCO. Nie dba się jednak o nie za
bardzo, w 2008 r. UNESCO zagroziło Tajlandii nawet, że skreśli
obiekt z listy. Przewodniki radzą udać się raczej do
Suchotaju, który również był niegdyś tajską stolicą. Jednak to
miasto leży kilkaset kilometrów na północ od Bangkoku, dlatego
pragmatycznie decydujemy się wybrać do leżącej bliżej Ajutaji.
W pociągu pierwsza niespodzianka –
mamy bilety określane jako „standee” i chociaż są miejsca
siedzące, konduktor każe nam stać. Na dworcu w Bangkoku kasjer nie
uprzedził nas, że nie ma innych biletów, mogliśmy wybrać
późniejszy pociąg. Nie żebym był tak słaby czy delikatny, ale
półtorej godziny na stojąco w dusznym pociągu do przyjemności
nie należy. Trzeba na dodatek uważać, żeby się nie przykleić do
czegoś. Takie brudne i obskurne pociągi jeżdżą chyba tylko w
Polsce.
Po drodze mijamy zalane tereny między
Bangkokiem (w tym lotnisko Don Mueang) a Ajutają. Wszędzie
dziesiątki pomp pracujących pełną parę, żeby nadążyć z
odpompowywaniem wody. Podczas naszego pobytu jeszcze spływały wody
z górskich terenów ku Zatoce Tajlandzkiej. Na szczęście, Ajutaja
miała być już osuszona całkowicie, przynajmniej tak
przeczytaliśmy na stronie departamentu odpowiadającego za public
relations rządu tajskiego.
Pozostałości dawnej świetności zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO |
Warto wiedzieć
*Z Bangkoku najlepiej dojechać do
Ajutaji pociągiem. Z dworca Hualamphong jest wiele kursów. Podróż
trwa półtorej godziny. Za bilet drugiej klasy zapłaciliśmy po 20
batów za osobę.
*Można się też wybrać autobusem.
Jeżdżą dość często z Terminala Północnego (Mochit Bus
Terminal). Podróż trwa około dwie godziny.
Prom do centrum Ajutaji |
*Do centrum Ajutaji, a co za tym idzie,
również do miejsc atrakcyjnych dla turysty, trzeba przepłynąć
promem przez rzekę, koszt 2 baty. Potem można wziąć tuk-tuka (300
batów za godzinę), wypożyczyć rower (40-50 batów na dzień) albo
przespacerować się – to ok. 30 min.
*Wstępy do poszczególnych kompleksów
ruin kosztują 30 batów (każdorazowo). Nam udaje się zwiedzić je
za darmo, bo akurat są urodziny króla (5 grudnia – warto
zapamiętać tę datę!).
Atrakcje
*Ayutthaya Historical Study Centre –
codz. 9-16.30; wstęp: 100 bht; modele ukazujące rozwój miasta,
pokazy multimedialne, dobry punkt startowy przed zwiedzaniem ruin
*w centrum znajduje się niewielkie
jezioro Phra Ram i noszący tę samą nazwę park, wokół których
mieści się kilka najważniejszych świątyń; podążając w
kierunku zachodnim od akwenu, natkniemy się na kolejne zabytkowe
kompleksy
*Wat Phra Si Sanphet i pałac Wang
Lang – świątynia zbudowana w XIV w. to jedna z najlepiej
utrzymanych tego typu obiektów w mieście, po pałacu pozostały już
tylko ruiny; 8.30-17.30
*Wat Phra Mahathat – centrum świętego
miasta, zbudowana w XIV w., ruiny, 8.30-17.30
*Wat Ratchaburana – po przeciwnej
stronie Phra Mahathat, najlepiej zachowany prang na wyspie, z XV w.,
8.30-17.30
*Wiharn Phra Mongkon Bopit – obok Wat
Phra Si Sanphet, świątynia z najbardziej czczonym wizerunkiem
Buddy, pn-pt 8.30-16.30, sb-nd 8.30-17.30
*Wat Na Phra Meru (Phra Mehn) –
najlepiej zachowana świątynia; jedyna, która przetrwała
zniszczenie; 8.30-16.30
Po przejściu kilku kompleksów
decydujemy, że wystarczy i pora wracać. Przechodzimy jeszcze przez
miejski targ i zatrzymujemy się na przepyszny obiad w lokalu tuż przed
przystanią dla promów. Na dworcu okazuje się, że pociągi są
opóźnione. Czytaliśmy o tym, że z powodu powodzi mogą występować
zakłócenia w ich kursowaniu. Pojedziemy dwie godziny później niż
planowaliśmy, na dodatek innym pociągiem. A co z naszymi biletami?
Zachowują ważność – przekonuje nas urzędnik na dworcu.
Podróż trwa bez zakłóceń.
Najgorsze zaczyna się kiedy już dojeżdżamy do Bangkoku. Skład
zatrzymuje się na każdym skrzyżowaniu i czeka po parę minut. Niby
nic, ale tych skrzyżowań jest całkiem sporo. Przejazd przez same
przedmieścia Bankgoku zajął ponad godzinę! Dziwny system tu mają. Na dodatek nie wiemy za bardzo co się dzieje, bo nikt nic nie
zapowiada, zresztą po tajsku i tak nie zrozumielibyśmy. Ale skoro
inni pasażerowie nie denerwują się, to my też zachowujemy
spokój...
Pozostałe teksty o podróży do Tajlandii:
Intro
Pattaya
Bangkok
Ko Samet
Pozostałe teksty o podróży do Tajlandii:
Intro
Pattaya
Bangkok
Ko Samet