Niedziela była krytyczna dla planowanego wyjazdu. W związku z kolejnymi niepokojącymi doniesieniami na temat powodzi w Tajlandii, musieliśmy zweryfikować i zmodyfikować plan podróży. Wielka woda wciąż zagraża Bangkokowi, zdecydowaliśmy się zostawić zwiedzanie stolicy i okolic na koniec pobytu, czyli na początek grudnia. Mamynadzieję, że wtedy już wody tam nie będzie, przynajmniej w centrum.
W takiej sytuacji prosto z lotniska, po wylądowaniu, pojedziemy do miasta Pataja, trochę poplażować. Stamtąd niestety będziemy musieli wrócić do Bangkoku, bo stąd mamy lot do Kuala Lumpur. Trudno...
Przez chwilę myśleliśmy nawet o tym,czy nie przyspieszyć wylotu do Kuala Lumpur i zwiedzić więcej miejsc w Malezji, a przy okazji pojechać do Singapuru, ale okazało się, że przebookowanie biletu kosztowałoby za drogo. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że woda oszczędzi lotnisko Suvarnabhumi, że w ogóle polecimy i... wylądujemy na suchym lądzie.
Dzisiaj sprawdzałem jeszcze raz trasy autobusów i pociągów, rozkłady jazdy, ceny biletów, godziny otwarcia muzeów, światyń i pałaców itd. itp. Spisałem też adresy hoteli, atrakcji turystycznych, klubów i pubów – relaks to też popołudnie przy kawie i wieczór przy piwie!