
Dzisiaj rano dokonałem już odprawy na oba połączenia, czyli do Wiednia i dalej doBangkoku. Po raz pierwszy ściągnąłem karty pokładowe na swojeg osmartfona. Mam nadzieję, że nie zawiedzie na lotnisku... Wieczór upłynął pod znakiem pakowania. Ciuchy? Są. Przewodnik? Jest.Ładowarki? Jedna, druga, trzecia, czwarta... Ile? No tak, producenc isprzętu uparli się, żeby każde urządzenie miało inne wejście. Można zrozumieć, że Samsung będzie miał inne wejścia niż np. Apple, ale tego, że każde urządzenie tej ma inne wejście pojąć nie potrafię. Więc cztery ładowarki spakowane. Mapki miejsc, które będziemy odwiedziali? Są. Leki przeciwbólowe, sprej na komary,olejek do opalania, zapasowe soczewki, okulary, kłódka (kłódka?no tak, może się przydać), adapter do gniazdka elektryczneg o(potrzebny w Malezji)... Uff, chyba wszystko. Nie jest tego znowu takdużo.
Do tego wszystkiego jeszcze książka do czytania w samolocie i na plaży – tym razem ta upojna lektura nosi tytuł „Rozmówki egipskie”. Jeszcze jakiś film na tableta wypada przekopiować. To na wypadek, gdyby nam się znudziło bieganie po sklepach duty free na lotnisku.
Jeszcze rzut oka na stronę rządu Tajlandii i gazety „The Nation”. Na czas powodzi redakcja udostepnia za darmo teksty w formacie PDF wszystkim zainteresowanym. O, mają już wydanie z 9 listopada! No tak, przecież tam są sześć godzin do przodu...
Z informacjami zamieszczanymi na stronie „The Nation” można się zapoznać klikając w poniższy link (w języku angielskim):
![]() |
Pierwsza strona wydania "The Nation" z 8 listopada |